piątek, 13 maja 2016

Do Frómista.

Jak co dzień, o piątej zaczęło się szuranie. Nie dało się już spać. Wstałem i ja. Co będę tak po próżnicy leżał. Szybka kawa i ciastko. W drogę.
Znowu dzwony w kościele biły, gdy wychodziłem z miasta. Tym razem na siódmą.
Tuż za miasteczkiem szlak wrócił na gliniastą dróżkę. Przed oczami stanęły mi ostatnie sceny z Nocy i dni, gdy Barbara jedzie kolaską blotnistą drogą. Spojrzałem na buty... Niechże Szymszel szybciej jedzie!
Kilka kilometrów za Hornillos przy drodze stoją ruiny dawnego klasztoru. Niezwykłe miejsce. Szkoda, że spośród 30 osób pozostających w zasięgu wzroku, tylko ja tam wszedłem. To też daje do myślenia.
Dalej droga prowadziła szeroką doliną, głęboko wciętą w płaskowyż. W Castrojeriz wstąpiłem na kolejną kawę. W międzyczasie lunęło. Szybka kawa - szybki deszcz. Ulewa trwała kilkanaście minut.
Przez jakiś czas jeszcze szlak wiódł doliną, by po 2 kilometrach zacząć ostro wspinać się na wielki pagór. Teraz widać było, kto pół nocy balował, a kto spał grzecznie jak trusia.
No Szymszelu!
I znów glina. Tak chyba 5 kilometrów.
Mniej więcej od szczytu obserwowałem młodą Koreankę, która nie bacząc, że glina, że z góry, biegła. Ale tak klasycznie, w półkuckach. Jak goniec z Dalekiego Wschodu. Biegła tak ze 3 km. Jak nic i to z plecakiem. Stałem przy małym klasztorku nad rzeką, gdy dobiegła i pierwszej osoby przy drzwiach zapytała: Is there any toilet neare here?
Przez rzekę przerzucono w XV w most. A przynajmniej ten, który stoi obecnie, jest z tego okresu. Wspaniałe dzieło sztuki architektektonicznej. I tu znów, wszyscy przeszli, nie bacząc co mają pod stopami.
Potem miałem kilka kolejnych, bardzo do siebie podobnych wsi. W jednej zatrzymałem się na jedzonko.
Było przed 30 kilometrem, gdy dotarłem nad Kanał Kastylijski. Oj, jak tam ptaki śpiewały. Trzcinniczki (chyba). Co kilkadziesiąt metrów któryś siedział w szuwarach.
Było kolo 14.30, kiedy wszedłem do Frómista. Uwaga - weekend. Udało mi się złapać ostatnie miejsce w alberdze. Szybki prysznic, szybkie pranie i w miasto.
Kilka miejsc wartych zobaczenia jest.
Teraz lulu, bo jutro 36 km. Ale nogi nic o tym jeszcze nie wiedzą.

13 maja. Z Hontanas do...

Dziś dokąd nogi poniosą...
Ale minimum 30 km. ;-)