Przypominam sobie pierwsze przymiarki do pakowania. Planowałem plecak 75 litrów. W końcu na miesięczną wędrówkę trochę ciuchów trzeba zabrać.
Naszło mnie coś, żeby o tym na forum poczytać. Znalazłem wiele fajnych postów, ale jeden wyjątkowo cenny. Plecak wraz z zawartością nie powinien ważyć więcej niż 10% masy ciała, które plecak nieść będzie.
Ale jak to? 8 kg? To co zabrać?
Życie mi to uratowało. Już widzę stos swoich ubrań, sprzętu i wszystkiego pt. na wszelki wypadek, porzucony zaraz za Saint-Jean-Pied-de-Port.
I tak ważąc wszystko niezbędne i "na wszelki wypadek" wyszło 14 kg.
Potwierdzenie tej zasady znalazłem w biurze pielgrzyma w Saint-Jean-Pied-de-Port. Jest tam waga, na której każdy może zważyć swój placak, a na niej wielki, czerwony napis - max 20% masy ciała. Spotkałem po drodze ludzi, którzy odsyłali część bagażu. Ale to nie jest pocztówka. 4 kg przesłane z Pamplony do Santiago de Compostela to koszt rzędu 25 euro. Do Polski pewnie dwa, trzy razy drożej.
To co? Tu przydała mi się ogromnie lista przygotowana przez Tomka na wyjazd w Gorgany.
Plecak (też waży), śpiwór, 4 pary bielizny (majtochy, skarpetki, koszulki), możliwe szybkoschnącej, buty trekingowe, sandały, klapki, ręczniki z mikrofibry, kosmetyki w wersji mini, apteczka, płyn do prania, polar, cienka wiatrówka, sztruksy, żeby w samolocie jakoś wyglądać, a które wczoraj wrzuciłem, spodnie trekingowe z odpinanymi nogawkami, spodnie krótkie, kapelusz, okulary (które i tak zgubiłem), przewodnik ciężki jak heban, plastikowy widelec i łyżkę, nóż, który dostałem od Mikołaja specjalnie na ten wyjazd, bidon metalowy, kubek aluminiowy, aparat fotograficzny, ładowarkę, energybank, igielnik, malutkie kombinerki, sznurek ("nigdy nie wiadomo, na co się przyda kawałek sznurka" Kubuś Puchatek) i kije do nordic walking. Na wszelki wypadek zabrałem namiot jedynkę, matę samopompującą i nadmuchiwaną poduszkę. Wszelki wypadek miał miejsce 4 razy.
Czego bym nie zabrał? Przewodnika! Po pierwsze, nie jest najlepszy (red. Gać), a ciężki (papier kredowy; ale obiecałem sobie, że napiszę o tym do wydawcy). W internecie są przewodniki w pdf - nie waży, wygodny w użyciu.
Po wtóre, aparat fotograficzny. Jeśli posiada się dobry aparat w telefonie (ja jeszcze nie), to wystarczy. Chyba, że ktoś robi zdjęcia na wystawę, do kolorowego czasopisma, ect. Duży aparat jest ciężki i nie wygodny w użyciu. Dużo czasu traci się na wyjmowaniu, chowaniu, zabezpieczaniu.
Inne rzeczy, które widziałem w posiadaniu pielgrzymów: prostownica do włosów, suszarka, szlafrok, parasol...
Ale są wyjątki. W powszechnym wykorzystaniu są firmy transportujące bagaż. Wtedy wędrowiec idzie z plecakiem wielkości kosmetyczki, a walizka na kółkach już czeka na miejscu. Wtedy można zabrać wszystko.
Jeśli ktoś planuje wylot lub/i powrót samolotem, to powinien sprawdzić, co może lecieć w bagażu podręcznym. Na pewno nóż odpada, kije do nordic walking też.
Tyle w temacie.
piątek, 27 maja 2016
Plecak.
27 maja. Myš je zvíře . Malé zvíře .
Jak pięknie wstać skoro świt... Guzik prawda, ale ruch się zaczął przed szóstą, to o spaniu nie ma co marzyć. Trzeba zwlec serce i przyległości.
Tuż przed siódmą część ludzi stała w blokach startowych na korytarzu.
W pewnym momencie zrobiło się małe poruszenie. Słyszę: Ježíš, Maria, Myš!
No proszę, dwie Czeszki. Jeśli już, to Jezus, Maria, Józefie Święty. Ale to nie św. Józef wspinał się po kamiennej ścianie holu, tylko mysz. Żeby takiej małej myszki się bać!
Śmiać mi się chciało, ale nie wiem, czy bardziej z tej sytuacji, czy wspomnienia, które przywołała, małej, żółtej fiszki naklejonej na drzwiach toalety w pewnym praskim mieszkaniu. "Myš je zvíře. Malé zvíře."
Droga do O Pedrouzo to tylko 19 km.
Odcinek wyjątkowo nudny. Zabytków zero, w krajobrazie nic nowego. W mieście też nic. Nic to. Jutro będzie lepiej.
Zostało 20 km do Santiago.