niedziela, 8 maja 2016

8 maja. Z Navarette do Azofra.

Niedziela. Domingo. Wstałem dziś wyjątkowo późno, bo dopiero o 6.30 byłem na nogach. Po co się wyrywać, skoro na 8 do kościoła :-) Kwadrans przed 8 już byłem pod kościołem. Nawet się cieszyłem, bo była to jedyna możliwość, żeby go zobaczyć od wewnątrz. Ale Camino to niespodzianka za niespodzianką. Kartka przed drzwiami jak wół głosi, że msza w niedziele o 10.
Nie, to nie. Poszedłem dalej. Wędrówka przez region La Rioja, to wędrówka wśród winnic. Rozległa mozaika małych i wielkich ciągnie się po szczyty wzgórz, które zakreślają horyzont. Pięknie.
Poraz kolejny spotkałem młodego Austriaka, który w Logroño też nie miał szczęścia, i spędził noc chyba pod kościołem, albo i w środku. Biedak trzecią noc z rzędu nie spał. Wcześniej jednak głównie z powodu chrapania współspaczy. Co zrobić. Mnie ten problem raczej nie dotyczy. A jeżeli już, to jestem z tych po drugiej stronie barykady :-P Na szczęście miałem w plecaku paczkę zatyczek do uszu, jak z resztą wiele innych rzeczy na wszelki wypadek. Dałem mu jedną parę. Trudno uwierzyć, że takie małe coś może tak cieszyć.
Podreptałem dalej. Azofra to dzisiejszy punkt docelowy. Małe, senne miasteczko, jakich wiele po drodze. Co zrobić z resztą dnia?  Chcesz poznać miejsce, w którym jesteś, zacznij od lokalnej knajpy. A przecież to region, gdzie wino strumieniami płynie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz