Co prawda wczoraj przed snem przeczytałem w przewodniku opis trasy, ale uwagę skupiłem na zabytkach i historii okolicy. Uciekło mej uwadze jedno... pod górę! Może wcale nie tak dużo, bo 400 m, ala jak się tak ciągle wchodzi i schodzi, to suma podejść robi się konkretna. Potem dopiero zrozumiałym stało się, dlaczego w średniowieczu San Juan de Ortega założył szpital dla pielgrzymów. Skądinąd szkoda, że tak mało osób zagląda do wnętrza przyległego do szpitala kościoła. Romańska absyda w stanie nienaruszonym przetrwała późniejszą rozbudowę.
Ale nie o zabytkach.
Kolejna wczesna wiosna w tym roku. Pierwsza w Polsce, druga tydzień temu w Pirenejach, trzecia dziś. Po zejściu z Pirenejów zaczęło się robić zielono i ciepło. Potem pojawiły się palmy w ogrodach, młode figi i migdały na drzewa. A tu wszystko zniknęło.
Lasy zupełnie bez liści i znów kwitną narcyzy, pierwiosnki, dzikie hiacynty, miodunki i cała masa innych roślin, które w stanie kwitnienia spodziewałem się zobaczyć za rok.
(Do głowy przyszła mi piosenka Kabaretu Starszych Panów... nie zakocham się tej wiosny na przekór... Bo przecież to już trzecia wiosna w tym roku. Człowiek by się wykończył.)
I jeszcze wrzośce kwitnące. Ale jakie olbrzymie?! Niektóre miały i 2 m.
Bez zakochania zszedłem z gór. W miejscowym barze dopadła mnie miłość. Zielone papryczki smażone na oliwie, posypane serem i solą. Obłędne! Tego nie da się opisać.
Tuńczyk z suszonymi pomidorami i warzywami zapieczony w cieście... Mmm... Do tego lampka wina i jest błogość.
W następnym miasteczku, Atapuerca, błogość odleciała. Brak wolnych miejsc... W maju? Ciekawe jak to wygląda w lipcu?
No to do namiotu marsz.
środa, 11 maja 2016
Z Belorado do Atapuerca.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz