Nasycony niezwykłym śniadaniem poszedłem zwiedzić park miejski. Tak jak reszta starego miasta leży w obrębie murów obronnych twierdzy. Niezwykły. Gatunków, odmian, form i kolorów bez liku. Poczułem się jak w ogrodzie botanicznym. No właśnie. To co tu jest parkiem miejskim, w Polsce byłoby już ogrodem botanicznym. Chociaż łódzki ogród akurat jest super.
Nic to. Uśmiech na twarz i do przodu.
Dalej już było tylko piękniej. Tuż za miastem rozciąga się długie pasmo górskie z dziesiątkami wiatraków na grzbiecie. A gdzie nie spojrzeć, tam jakiś kościółek z XIII w. I pola kwitnącego rzepaku. Widok zachęcający do maszerowania. Po dziewiątej słońce zaczęło grzać i z każdą godziną było goręcej. Przed dwunastą byłem na górze. Wreszcie. Niezwykłe, kiedy coś przez lata pozostaje w sferze marzeń. I pewnego dnia stawia się krok, a już każdy następny zbliża do celu. Jest. Miejsce dla mnie wyjątkowe. Alto del Perdón!
piątek, 6 maja 2016
z Pamplony na Alto del Perdón.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz